niedziela, 22 maja 2016

Trzy zwykłe rzeczy, które są niezwykłe.

Witam po dwutygodniowej przerwie. Przez ostatnie kilka tygodni pisałem post raz w tygodniu i taki miałem cel. Ustaliłem ten cel, ponieważ zależy mi, aby na blogu posty pojawiały się systematycznie, raz w tygodniu. W ubiegłym tygodniu, nie napisałem nic nowego, ponieważ byłem chory, a w zasadzie to w sobotę i w niedziele dochodziłem do siebie, po chorobie, której najmocniejsze objawy odczuwałem w czwartek i w piątek. Pomimo złego samopoczucia w te dni byłem w pracy i cały weekend potrzebowałem na dojście do siebie.

W dzisiejszym poście chcę opisać trzy rzeczy, trzy czynności, które dla większości ludzi są zwykłymi rzeczami lub czynnościami. Pięć lat temu, również dla mnie większość rzeczy i czynności, które wykonywałem były zwykłe i często uważałem je za nudne. Wiele czynności wykonywałem bez jakiegoś entuzjazmu uważając, że należy je wykonać, aby życie pchnąć do przodu. Nie zauważałem tych rzeczy, które widzę dzisiaj. Nie doceniałem tych czynności, które dzisiaj doceniam. Gdy choroba rozwinęła się do takiego stanu, że każdy krok sprawiał mi ból, znalazłem się w sytuacji, gdzie przestałem wykonywać większość czynności, które wykonywałem przed chorobą. Pierwszy powód był taki, że nie chciałem używać nóg, aby nie czuć bólu, a drugi powód to pojawiający się coraz większy problem z nastawieniem i coraz większy brak chęci do działania. Gdy już zmusiłem się do zrobienia czegokolwiek, nieprzyjemny ból powodował to, że denerwowałem się na swoje zapalone ścięgna achillesa. Im ten stan trwał dłużej, tym bardziej zacząłem wpadać w coraz większe negatywne nastawienie i koło się zamknęło.

Ból podczas wykonywania różnych czynności powodował, że miałem większe nerwy. To z kolei powodowało mniejszą chęć do działania. Im bardziej ograniczałem się do wykonywania tylko niezbędnych czynności tym miałem większe nerwy i gorsze nastawienie, że nie mogę robić tego co bym chciał i co jest w danej chwili konieczne. Ten stan powodował, że ogólnie straciłem ochotę, na robienie czegokolwiek. Praktycznie przestałem wychodzić z domu. Przestałem wychodzić do sklepu, na spacery, na wypady rodzinne itd.

Jedyne co robiłem, to pracowałem jako kierowca ciężarówki. Wyjeżdżałem w trasy na trzy, czasami cztery tygodnie. W tym poście jednak nie będę pisał o tym, w jaki sposób radziłem sobie w pracy z tą chorobą. Jest to temat na kolejne posty.

W tym poście natomiast, chcę napisać o trzech tematach.



Padający deszcz na drzewa
Padający deszcz na drzewa.
Mieszkam obecnie w Anglii i deszcz tutaj jest normalnym i bardzo częstym zjawiskiem. Gdy pracowałem jako kierowca ciężarówki i jeździłem po krajach Unii Europejskiej, już wtedy deszcz sam w sobie przestał mi przeszkadzać. Gdy miałem załadunki lub rozładunki i w trakcie padał deszcz, szczerze mówiąc, nie narzekałem na to że jestem przemoczony, ponieważ moja uwaga była skupiona zupełnie na czym innym. Chyba domyślacie się na czym ? Dokładnie - Na bolących ścięgnach achillesa. Pracowałem, brałem tabletki przeciwbólowe i gdy musiałem założyć buty robocze, to wtedy deszcz zupełnie mi nie przeszkadzał. Po pewnym czasie, gdy patrzyłem na padający deszcz z wnętrza kabiny

ciężarówki, myślałem sobie - Jak pięknie było by pochodzić po parkingu bez bólu właśnie w taki deszcz. Deszcz jest piękny. Być przemoczonym do suchej nitki i nie zwracać uwagi na ból ścięgna, to by było piękne przeżycie.
Idziesz sobie ulicą, zaczyna padać deszcz, a Ty tak po prostu sobie idziesz. Nigdzie się nie śpieszysz. Idziesz i myślisz sobie, jakie mam szczęście. Mogę iść ulicą podczas padającego deszczu i nic mnie nie boli.
Tak dzisiaj myślę. Po pięciu latach tej choroby, właśnie tak myślę. Idę podczas padającego deszczu i nic mnie prawie nie boli. Prawie, bo czasami jeszcze mnie coś zaboli, przeważnie w prawej nodze, tej po operacji.
Ale z piątku na sobotę, gdy byłem w pracy i przechodziłem obok mokrego drzewa, poczułem piękny, cudowny zapach młodych, wiosennych, mokrych liści. Zatrzymałem się na chwilę i wziąłem kilka głębokich oddechów i tak pomyślałem.
- Ależ to jest cudowne, ten zapach mokrych liści. W środku nocy. Tyle przeszedłem już podczas tej choroby. Tyle razy marzyłem o tym, aby iść i nie czuć bólu w ścięgnach. Iść i radować się zapachem deszczu, drzew. Cieszyć się każdą minutą życia i nie czuć bólu.
Dzisiejsza chwila jest jak ta z moich marzeń - tak wtedy myślałem.
Dopiero co przestał padać deszcz. Z liści drzew, krople deszczowej wody spadały na ziemię i to było takie piękne obserwować to. Patrzeć na to w ciszy i nie myśleć o bólu tylko o tym co mnie otacza. Już dawno zacząłem dostrzegać cuda natury. Ptaki, szum drzew, padający deszcz, szum wiatru. Już dawno zacząłem zachwycać się błękitem nieba, przesuwającymi się chmurami, gwiazdami na niebie, zmieniającym swoje położenie księżycem. Przed chorobą, nie zwracałem uwagi na to w taki sposób, jak robię to teraz.
Gdy poczułem ten zapach, o którym pisałem wcześniej, wiedziałem, że będę pisał o tym na blogu. Ta choroba zmieniła mnie i moje życie całkowicie. Dostrzeganie natury w taki sposób, jak to robię teraz, jest tego przykładem.



Klaudia i Olivia
Opieka nad dziećmi
W poprzednim poście pisałem, o tym, że moja żona Ola otworzyła własną firmę w której zajmuje się przedłużaniem i zdobieniem paznokci. Bardzo się cieszę, że wkrótce po narodzinach Olivi, Ola mogła wrócić do swojego zajęcia, które od wielu lat jest jej pasją. W tej sytuacji, gdy Ola jest zajęta pracą, ja opiekuję się dziećmi. Zanim jednak Ola wróciła do swojego ulubionego zajęcia, rozmawialiśmy o tym, że będę zajmował się dziećmi. Nie było by w tym nic dziwnego, że tata zajmuje się dziećmi, bo przecież w wielu rodzinach tak się dzieje, tylko że w naszym przypadku zaś jest inaczej. Choroba ścięgien achillesa, daje znać o sobie w każdej dziedzinie życia. Opieka na małą Olivią wymaga praktycznie ciągłego bycia w ruchu z wyjątkiem gdy śpi.

Gdy podejmowaliśmy decyzję, że Ola zacznie pracować, zdawałem sobie sprawę, że z powodu mojej choroby, będzie to dla mnie wyzwanie. Czy moje achillesy będą w stanie wytrzymać ten ciągły ruch. Zrób mleko. Gdzie jest smoczek ? Gdzie jest pieluszka, bo Olivia chce spać i lubi się przytulać do pieluszki ?

Przedłużenie i zdobienie paznokci wykonane przez moją żonę Ole
Trzeba zmienić pampersa. Trzeba zrobić mleko. Olivia zrobiła kupkę, znów trzeba zmienić pampersa. Olivia śpi - godzina odpoczynku. Czy na pewno ? Ola pracuje, więc jej pomogę i pozmywam naczynia. No dobra, obiorę jeszcze ziemniaki. Teraz muszę iść do łazienki, a łazienka jest na górze. Okej pójdę po tych schodach. Teraz zejdę po schodach. Teraz sprawdzę, czy Olivia śpi. Jeszcze zajrzę do pokoju na górze i zobaczę co robi Klaudia. Może jest głodna. Spytam się czy coś jej zrobić do jedzenia, czy może sobie sama zrobi. Chciałbym jej zrobić, aby nie czuła się zaniedbana. Bardzo dużo czasu, zajmuje nam opieka nad Olivią. 
Klaudia ma dziesięć lat i jeszcze do nie dawna, cały nasz czas mogliśmy poświęcić tylko jej. Teraz są dwie, więc nie chcemy, aby czuła się mniej ważna i mniej kochana.
Mogę powiedzieć, że w pracy jako kierowca ciężarówki tak się nie na chodzę jak przy dzieciach, a w szczególności przy małym dziecku. Chwała kobietom za ich ciężką pracę, którą wykonują codziennie w domu dbając o dzieci i mężów.
Więc streszczę jak w takiej sytuacji sprawdzają się moje ścięgna achillesa. Od operacji prawej nogi minęło czternaście miesięcy. Trening na rowerze stacjonarnym, bieżna, rozciągania i dużo chodzenia po domu w klapkach dają coraz lepsze rezultaty. Gdy przemęczę prawą nogę, to wieczorem przed spaniem czuję lekki ból w okolicach przyczepu ścięgna do kości piętowej. Rano najlepiej jest porozciągać ścięgno i wskoczyć na rower stacjonarny, aby dobrze przepompować nogi krwią.

Co widzę w tym takiego niezwykłego ?
Otóż czując się coraz lepiej, widzę jakim darem od Boga jest nasze zdrowe ciało. Przed chorobą nigdy tak nie myślałem. Zawsze byłem zdrowy i zawsze brałem na swoje barki za dużo - tak to widzę dzisiaj. Zawsze cisnąłem na maxa, na 110 %, aż ścięgna powiedziały - STOP !!!
Dzisiaj świadomie pracuję, regeneruję się, odpoczywam. dbam o kondycję, o swoje ciało, o swój umysł i ducha. Za wszystko co mogę zrobić przy pomocy mojego ciała dziękuję Bogu. Rozumiem, że ludzkie ciało ma swoją wytrzymałość. Dziękuję Bogu, że mogę opiekować się dziećmi w czasie, gdy moja żona może rozwijać swój talent. Wszystko co robię i mnie otacza odbieram jako coś niezwykłego. W tym przypadku tym czymś niezwykłym jest możliwość opieki nad dziećmi, możliwość, którą daje nam zdrowe ciało.



Praca w ogrodzie
Praca w ogrodzie
Dom w którym mieszkamy w Anglii, jest domem wynajętym. Mieszkamy w dosyć spokojnej dzielnicy w mieście Bradford. Gdy wprowadziliśmy się tutaj ponad dwa lata temu, ogród, który należy do nieruchomości był bardzo zaniedbany. Właściciel obiecał, że w ciągu roku może dwóch lat, będzie nowe ogrodzenie, brama, garaż i ogród. Słowa dotrzymał i dzisiaj wszystko mamy nowe. W pierwszym roku firma zatrudniona przez właściciela postawiła nowe murowane ogrodzenie, co widać na zdjęciu oraz garaż, w którym mam siłownie. Następnie została zamontowana nowa, ładna stalowa brama oraz naprawiony przeciekający dach. W tym roku został uporządkowany ogród. Powiem szczerze, że przez ponad dwa lata, jak tutaj mieszkamy, to z powodu stanu moich achillesów, nie

poświęcałem dużo czasu na prace porządkowe w ogrodzie, chociaż bardzo to lubię. Na zdjęciu, które zostało zrobione dzisiaj widać największą część ogrodu. W tym miejscu co roku wyrastała wysoka, dzika trawa i chwasty. Przed dwoma laty kupiłem kosiarkę żyłkową, lecz była za słaba, aby skosić te wysokie i grube trawy. Kupiłem więc sierp i wyciąłem tylko małą część tego dzikiego ogrodu. Trawa i chwasty szybko odrastały, więc dałem sobie spokój z tymi pracami. Ta część ogrodu, który składa się w sumie z trzech części, wyglądała dość nie ciekawie, no ale cóż, z moimi niedoleczonymi achillesami, nie miałem ochoty zakładać butów roboczych i walczyć z tym dzikimi trawami.
Gdy firma, która zajmował się równaniem i usuwaniem tych dzikich traw skończyła swoją pracę, zauważyłem, że zostało tam trochę kamieni. Mam w garażu podstawowe narzędzia ogrodnicze takie jak łopata, grabie, widły. Kilka razy patrząc na ten ogród mówiłem sobie, że dobrze by było te kamienie posprzątać, ale nie miałem większej ochoty zakładać butów i tam działać. Dzisiaj po południu, gdy wyszło słońce, postanowiłem te kamienie pousuwać. Prosta praca. Zgarniałem kamienie grabiami robiąc z nich małe kupki, a następnie wykopywałem niewielkie dziury i zgarniałem te kamienie do tych dziur. Później zasypywałem te dziury ziemią i równałem grabiami. Słońce ładnie świeciło, praca powoli posuwała się do przodu i ogród zaczynał wyglądać dużo lepiej.

Co w tym takiego niezwykłego ? - mógłby ktoś zapytać.
Otóż ja znów widzę tutaj coś wspaniałego i niezwykłego.
Gdy pięć lat temu, zachorowałem na Ostrogę Haglunda, prace ogrodnicze było mi bardzo ciężko wykonać. Każdy krok wiązał się z bólem oraz ze zwiększeniem zapalenia. Lepiej było nie zajmować się takimi pracami. Pamiętam, jak po pierwszym roku choroby, poszedłem pomóc ojcu na działce. Tata przerabiał wąski chodnik, który był z betonowych płytek. Pomogłem mu przy tej przeróbce. Trzeba było ułożyć kilka krawężników, podsypać piasek i na nowo ułożyć te płytki. Przed chorobą takie prace wykonywałem wiele razy, bez żadnego wysiłku. W trakcie choroby jednak, po tych pracach działkowych, miałem dosyć. Zapalone achillesy podczas wysiłku, zapaliły się jeszcze bardziej. Zaczęły mnie szczypać, piec, kłuć. Tak bym to mógł określić. Wróciłem do domu załamany. Myślałem wtedy:
- Jak ja będę żył ?
- Jak będę pracował ?
- Nie mogę wykonywać najprostszych czynności. - mówiłem do siebie.
- Czy to się kiedyś skończy ?
Tak mówiłem cztery lata temu. To była moja ostatnia taka cięższa praca fizyczna, gdzie musiałem dźwigać ciężkie rzeczy ( jedna płytka waży średnio 50 kg ). Po tej działce, moje ścięgna dochodziły do siebie prawie trzy dni. Uznałem, że nie będę już tych ścięgien tak mocna męczył, dopóki ich nie wyleczę.
Dzisiaj, gdy pracowałem w ogrodzie i kopałem łopatą płytkie dziury, czułem się całkiem dobrze. Ziemia jest tam pomieszana z kamieniami, więc trzeba było się trochę wysilić, aby wbić całą łopatę w ziemię. Gdy miałem za sobą zrobione ponad połowę ogrodu, stanąłem i patrząc na tą łopatę, zacząłem doceniać kolejny raz swoje ciało. Patrzałem jak moje dzieci bawiły się obok domu i myślałem, jak to cudownie i wspaniale jest móc zrobić coś w ogrodzie. Jaki to cudowny dar mieć sprawne ciało. Słyszałem muzykę, którą słuchała Klaudia i śmiech małej Olivi. Rozglądałem się dookoła i mówiłem:
- Jakie to niezwykłe i wspaniałe móc kopać łopatą w ziemi, gdy nic nie boli.  Jakie to nie zwykłe i wspaniałe, gdy czujesz siłę w każdym nacisku na łopatę. Jakie to niezwykłe móc spocić się pracując we własnym ogrodzie.
Stałem tak i przypomniałem sobie, jak przechodziłem obok zarośniętego ogrodu i nie chciałem na niego patrzeć. Nie chciałem, bo czułem, że nie dam rady pokonać tych dzikich traw i chwastów.
Dzisiaj było inaczej. Dzisiaj czułem wdzięczność. Dzisiaj czułem się niezwykle trzymając łopatę w rękach.
Dzisiaj kolejny raz doceniłem swoje ciało. Kolejny raz uświadomiłem sobie, jak ważne jest dbać o siebie i kolejny raz pomyślałem, jak może zmienić się życie każdego człowieka, gdy jego ciało zaczyna chorować i niedomagać. Dzisiaj kolejny raz zdałem sobie sprawę jakim cudem stworzonym przez Boga jest nasze ciało.


sobota, 7 maja 2016

Życie nie powinno kręcić się tylko wokół choroby.

W tym miesiącu mija pięć lat, odkąd temat " achillesy " zagościł na stałe w życiu mojej rodziny.
Wiele godzin rozmów dotyczących mojej choroby i mojego dalszego funkcjonowania. Pięć lat życia z chorobą i z ograniczeniami, które ona powoduje. Pięć lat poznawania tej choroby. Poznawania przyczyny, leczenia i rehabilitacji. Pięć lat doświadczeń ze spotkaniami z lekarzami, rozmowami, poradami , lekarstwami, maściami, okładami i innymi różnymi " cudami ", które stosowaliśmy razem z moją żoną, aby raz na zawsze o chorobie " ostroga Haglunda ", mówić w czasie przeszłym. - byłem chory.
Jednak do tej pory obserwując w jaki sposób zachowują się moje achillesy, nie mogę jeszcze tego powiedzieć.
Po pięciu latach życia z tą chorobą, nauczyłem się z nią żyć. Oczywiście muszę powiedzieć, że prze te pięć lat zrobiłem bardzo duży postęp w kierunku wyleczenia się. Pięć lat temu choroba ta była w stanie choroby przewlekłej, który to stan charakteryzował się dużym opuchnięciem w miejscu przyczepów achillesa do kości i dużymi problemami z chodzeniem. Każdy krok nawet po płaskim terenie powodował nieprzyjemny ból, który można opisać jako pieczenie, kłucie, szczypanie, uczucie dużego ciepła. Dodatkowo opuchnięcie przenosiło się na staw skokowy, co powodowało zmniejszony zakres ruchu w tym stawie. Każde założenie butów, powodowało nacisk na zapalony i pogrubiony przyczep ścięgna.
Dzisiaj tj. po pięciu latach, jestem po kilku zabiegach falą uderzeniową akustyczną, która bardzo mi pomogła oraz po chirurgicznym usunięciu ostrogi w prawej nodze, Stan jest na tyle lepszy, że większość tych nieprzyjemnych odczuć, które wymieniłem wcześniej w większości czasu mam już za sobą, jednak nie mogę jeszcze powiedzieć, że choroba się zakończyła.
Nie chciałbym teraz wchodzić w szczegóły w jakim stanie są teraz moje achillesy, ponieważ w tym poście chcę poruszyć temat - " Życie nie powinno kręcić się tylko wokół choroby "



Rodzinka w komplecie

Zakładając bloga, miałem założenie i tego się będę trzymał, że nie będę pisał tylko o chorobie i problemach, które pojawiały się w życiu mojej rodziny. Przez ten okres wydarzyło się również bardzo dużo wspaniałych rzeczy o których również chcę pisać na tym blogu. Chciałbym zaznaczyć, że w ciągu ostatnich pięciu lat, mieliśmy bardzo dużo problemów do rozwiązania, ale również w tym samym okresie wydarzyło się bardzo dużo dobrych rzeczy, które gdyby nie ta choroba prawdopodobnie by się nie wydarzyły. Bogu dziękować za to wszystko.

Chciałbym teraz cofnąć się pięć lat wstecz i opisać swoje odczucia w chwili, gdy zacząłem interesować się tą chorobą i szukałem informacji na temat : " Co ludzie mówią o tej chorobie i jak sobie z nią radzą ", czyli co zrobić żeby szybko się wyleczyć.
Gdy czytałem na różnych forach lub stronach wypowiedzi ludzi chorych na tą lub podobną chorobę do mojej, zdałem sobie sprawę jak wiele osób, żyje z tymi chorobami. Piszę z tymi, ponieważ chorób stóp jest bardzo dużo. Ostroga Haglunda jest jedną z nich i nie jedyną, która powoduje problemy z chodzeniem.

Wiedząc w jakim jestem stanie i jakie mam problemy z poruszaniem się, zastanawiałem się jak Ci wszyscy ludzie sobie radzą. Zadawałem sobie następujące pytania:

- Jak Ci ludzie chodzą do pracy, skoro każdy krok sprawia ból ?
- W jaki sposób wytrzymują osiem do dziesięciu godzin w butach ?
- W jaki sposób żyją te osoby ?
- Jak sobie radzą finansowo ? - Leczenie najczęściej ciągnie się latami i wymaga dużego nakładu prywatnych pieniędzy.
- Jak te osoby radzą sobie finansowo, jeżeli decydując się na operacje, konieczna jest kilku miesięczna przerwa w pracy oraz długi okres powrotu do pełnej sprawności ?
- Operacja bardzo często jest kosztowna, wiec czy te osoby stać na taką operację, czy z powodu braku wystarczających środków czekają w kolejce na kasę chorych ?
- Jeżeli czekają w kolejce kilka lat, to w jaki sposób żyją z tą chorobą przez te lata ?
- Jakie jest ich nastawienie, jeżeli nie mogą wykonywać tych samych czynności, które wykonywali będąc całkowicie zdrowymi ?
- Jak radzą sobie ich partnerzy / małżonkowie, gdy z powodu problemów z chodzeniem, prawdopodobnie osoby te będą unikały chodzenia, zamykając się w ścianach własnych mieszkań, tworząc tym samym własne więzienie ?

Te pytania, zadawałem sobie na początku choroby, gdy w ogóle jej nie znałem i nie rozumiałem. Zadawałem je i jeszcze wtedy nie znałem odpowiedzi. Dzisiaj po przeżyciu pięciu lat z tą chorobą, życie dostarczyło mi odpowiedzi i mogę już coś na ten temat powiedzieć.

Zawsze byłem człowiekiem, który kochał wolność i do tej pory to się nie zmieniło. Uwielbiałem się przemieszczać, być ciągle w ruchu. W moim życiu cały czas coś się działo. Cały czas coś robiliśmy, zawsze mieliśmy plany, cele do których dążyliśmy i nagle to wszystko się skończyło. Dalej chciałem działać, być w ruchu lecz nie mogłem. Każdy krok powodował duże nerwy wewnątrz i pytanie - kiedy to się skończy ?

Życie nie powinno kręcić się tylko wokół choroby.

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Tak zacznę ten wpis, bynajmniej tak było w moim przypadku. Gdy choroba była w stanie ciężkim / przewlekłym, w tym samym czasie zamykałem firmę, którą prowadziliśmy od sześciu lat i musiałem szukać pracy, ponieważ byliśmy praktycznie bez pieniędzy z ogromnym długiem w banku i ratą miesięczną przekraczającą cztery tysiące złotych miesięcznie.
Wtedy każdy dzień, praktycznie każda godzina była dla nas bardzo ważna i każda decyzja musiała być bardzo dobrze przemyślana. W tym bardzo ciężkim dla naszej rodziny czasie, zmagałem się z chorobą i w chwili, gdy potrzebowałem jak nigdy wcześniej mieć sprawne  nogi aby móc pracować i rozwiązywać finansowe problemy tych zdrowych nóg zabrakło. Dodatkowo pieniądze, które mieliśmy na przeżycie trudnego okresu, musieliśmy wydawać na leczenie, niestety z marnym skutkiem. To był szalony wyścig z czasem. Pieniądze się kończyły, bank oczekiwał na swoją ratę, a stan moich nóg w ogóle się nie poprawiał. Pamiętam, jak bardzo chciałem iść do pracy, aby wygrać ten wyścig, jednak do pracy pójść nie mogłem.
Do tej historii co było dalej, jakie przeszkody musieliśmy pokonać, na pewno wrócę w kolejnych postach. To długa i bardzo skomplikowana historia, ale zakończona Happy Endem. Pomimo, że jeszcze nie jestem całkowicie zdrowy, zdecydowanie powiem, że nasza długa, trudna droga do ustabilizowania naszego życia zakończyła się sukcesem. Oczywiście jak to w życiu, ciągle trzeba rozwiązywać problemy i pokonywać przeszkody, ale mówię tutaj o tym bardzo ciężkim dla nas okresie, gdzie cały czas nad naszymi głowami słyszeliśmy dźwięk syreny alarmowej i mrugający na czerwono komunikat - " Zrób coś, trzymaj nerwy na wodzy, nie poddawaj się, bo w przeciwnym razie twoje życie z wielkim hukiem rozsypie się na drobne kawałki." Pod presją czasu, długów i złego stanu zdrowia, wspólnymi siłami udało nam się ten alarm wyłączyć tym samym stabilizując swój lot ku lepszej przyszłości.
Pokonaliśmy dziesiątki przeszkód. Było dużo łez radości i rozpaczy. Godziny długich, trudnych rozmów. Czasami emocje brały górę i rozmowy trzeba było przerywać. Nie poddaliśmy się i wygraliśmy jak dotąd najtrudniejsze chwile w naszym życiu.

Na zdjęciu powyżej znajduje się nasza wspaniała rodzina. Wspaniała rodzina, którą z czystym sumieniem mogę nazwać wspaniałą drużyną. Każdy wniósł bardzo duży wkład w to, abyśmy mogli być dziś w tym miejscu w którym jesteśmy.


Co znaczy, że życie nie powinno kręcić się tylko wokół choroby ?

Chociaż, w chwili obecnej stan moich achillesów nie pozwala mi jeszcze pracować tak dużo jak bym chciał, czy chodzić na długie spacery z całą rodziną, o których marzę, to staramy się iść do przodu.
Skupiamy się na tym co możemy robić, a nie na tym co nas ogranicza.


Domowa siłownia w garażu

Poniżej zamieściłem film, który nagrałem podczas treningu w mojej domowej siłowni. W zasadzie siłownia znajduje się w garażu, ale jest tam wyposażenie, które spokojnie można by było pomieścić w średniej wielkości pokoju. Na filmie jest pokazany mój trening klatki piersiowej i bicepsów. Tak jak mówię na filmie, trening siłowy rozpocząłem w wieku dwudziestu trzech lat, czyli dwadzieścia lat temu. Mam bardzo duże doświadczenie w treningu siłowym, więc nie miałem żadnych problemów, gdy dobierałem sprzęt pod kontem tego co i jak chcę ćwiczyć. O samej siłowni i całym sprzęcie, który używam do ćwiczeń i rehabilitacji zrobię osobny film i post.

Teraz troszkę mojej historiI związanej z treningiem siłowym.
Tak jak wspomniałem wcześniej pierwsze poważne treningi rozpocząłem dwadzieścia lat temu. Przez pierwsze dziesięć lat ćwiczyłem regularnie. Później gdy prowadziłem własną firmę ćwiczyłem dużo mniej, a gdy zacząłem pracę jako kierowca ciężarówki jeżdżący po Unii, przestałem ćwiczyć całkowicie. Czasami w kabinie ciężarówki robiłem przysiady i pompki. Po przeprowadzeniu się do UK postanowiłem stworzyć własną siłownie w garażu, na której staram się ćwiczyć regularnie.
Głównie ćwiczę pod kontem zdrowia, wzmocnieniu siły mięśni i wiązadeł, czyli mniejszy ciężar i więcej ruchów. Wiem jak jest na siłowni, więc myślę, że czasami pokuszę się o sprawdzanie siły, lecz na pewno będę to robił z głową. Cały czas pamiętam, że chcę poprawić zdrowie, a nie nabawić się przewlekłych kontuzji, co w tym sporcie zdarza się dosyć często. Stosuję również odżywkę wysoko białkową jako uzupełnienie diety, która zaopatrzona w wysokiej jakości białko pomaga w szybszej i lepszej regeneracji mięśni po treningu. Również doświadczeniem z siłowni będę chciał podzielić się z Wami. Doświadczeniem dotyczącym treningu, diety i regeneracji.


Zawsze bądź zwycięzcą !!! - Pokonuj przeszkody w swoim życiu !!!



Alexandra Nails - firma mojej żony

Od samego początku choroby, moja żona Ola zawsze była ze mną i zawsze podnosiła mnie na duchu, gdy miewałem gorsze chwile. Głównie, gdy po jakimś wysiłku  w którym używałem nóg, ścięgna achillesa " grzały " się powodując nieprzyjemne uczucia o których pisałem wyżej. W takich sytuacjach często wpadałem w przygnębienie i rozmowy z Olą bardzo pomagały mi wracać do lepszego nastawienia. Gdy w Maju poprzedniego roku po operacji wróciłem z Polski do UK, okazało się, że nie będę mógł pracować tak dużo jak bym tego sobie życzył. Pomimo brania tabletek przeciwbólowo - zapalnych Naproxen 500 , moje achillesy bardzo szybko się męczyły i nie dawałem rady pracować po pięć dni każdego tygodnia. Achillesy potrzebowały dużo więcej odpoczynku niż zwykle. Szukałem różnych systemów pracy, tak aby mieć czas na regenerację zmęczonych achillesów. Czasami pracowałem trzy dni w tygodniu, czasami dwa dni. Resztę dni achillesy dochodziły do siebie, oczywiście cały czas przy pomocy tabletek Naproxen 500.

Zastanawialiśmy się, jak rozwiązać ten problem. Moje zarobki wystarczały, aby przeżyć skromnie od miesiąca do miesiąca. Staraliśmy się robić wszystko, aby nie wpaść w długi. W pewnym czasie w przeszłości mieliśmy dużo długów w Polsce i wiedzieliśmy jak ciężko się z nich wychodzi. Wiedzieliśmy, że nie możemy zacząć wpadać w długi w UK.

Po wielu rozmowach Ola dała propozycję, że może wrócić do swojego ulubionego zajęcia, które jest jej pasją. Przedłużanie i zdobienie paznokci.
Ola ma w tej dziedzinie bardzo duże doświadczenie jeszcze z Polski. Ukończyła wiele kursów podnosząc tym samym swoje kwalifikacje. Już wcześniej próbowała rozwinąć tą działalność w UK, lecz nie doszło to do skutku, ponieważ bardzo chcieliśmy mieć drugie dziecko i z tego też powodu, plany na otworzenie własnej firmy musiały poczekać. Podjęliśmy decyzję, że do tematu wrócimy później, a dokładniej w jakiś okres czasu po narodzinach dziecka.
Gdy wróciliśmy do tematu był grudzień 2015 roku. Olivia była już z nami i miała ok.pięciu miesięcy.
Podjęliśmy decyzję, że Ola otworzy własną firmę. Przerobiliśmy jeden pokój na salon do przedłużania i zdobienia paznokci i postanowiliśmy, że z początkiem roku, powoli Ola ruszy ze swoją działalnością.
Szczerze mówiąc nie był to całkowicie odpowiedni czas ponieważ Ola była niecałe sześć miesięcy po porodzie, który odbył się poprzez cesarskie cięcie i jeszcze nie czuła się najlepiej. Jednak postanowiła nie czekać. To była jej decyzja. Doceniam wszystko co robi dla naszej rodziny. Wiedziała, że mam problemy z achillesami,i że pomimo brania tabletek przeciwbólowo - zapalnych nie jestem w stanie dużo pracować. Podjęła wyzwanie, aby pomimo nie zagojonego całkowicie brzucha po cięciu cesarskim pomóc naszej rodzinie robiąc usługi z dziedziny przedłużania i zdobienia paznokci.
Poniżej zamieściłem link do jej strony Fan Page na Facebook, gdzie Ola zamieszcza zdjęcia swoich prac.Zachęcam do odwiedzenie strony i obejrzenia pięknie zrobionych paznokci.

Poniżej znajduje się link do strony Facebook:

Facebook - Alexandra Nails Bradford


Facebook - Alexandra Nails Bradford


W taki sposób jako rodzina staramy się radzić sobie z przeszkodami, które pojawiają się w naszym życiu. Dużo ze sobą rozmawiamy i chcemy aby, każdy czuł się spełniony i szczęśliwy. Tworzymy świetną rodzinę i zarazem świetną drużynę.  Ola bardzo lubi swoje zajęcie i bardzo jest z tego powodu szczęśliwa, że może rozwijać swoją pasję. Ja również bardzo się cieszę, że mogę przyczynić się do jej rozwoju. Gdy Ola jest zajęta pracą, ja w tym czasie opiekuję się małą Olivią.
Planujemy swoje zajęcia wspólnie. Gdy jeden z nas pracuje, drugi zajmuje się dziećmi.

Następny post będzie nosił tytuł : " Pierwsze objawy choroby - cz.5 ", w której opiszę drugi znak, jaki dostawałem od  mojego ciała, który niestety również źle odczytałem.
Chciałbym pisać posty właśnie w taki sposób, że będę pisał je na zmianę. Początki choroby i obecnie co się u mnie dzieje. Myślę, że to będzie dobry sposób, aby przebrnąć przez te pięć lat oo początku choroby do dnia dzisiejszego. Możliwe, że są osoby, które mają jakieś dziwne pojawiające się i znikające bóle w okolicach pięt i czytają tego bloga, więc te informacje z początków mojej choroby mogą im się przydać. Możliwe, że są też osoby, które mają już dosyć rozwiniętą chorobę i zastanawiają się co dalej robić. Tym osobom posty opisujące obecny czas mogą się przydać. Również, mogą być osoby, które z innych powodów czytają tego bloga, więc takie przeplatanie w czasie, może okazać się bardziej ciekawe.

Mam nadzieję, że każdy kto odwiedza tego bloga, znajdzie coś dla siebie.

W razie jakichkolwiek pytań, jestem do dyspozycji i chętny do pomocy. Proszę pisać w komentarzach lub można skorzystać z formularza, który znajduje się po lewej stronie wysyłając do mnie email.

Pozdrawiam

niedziela, 1 maja 2016

Zrozumieć drugiego człowieka.




Zrozumieć drugiego człowieka
W poprzednim poście pisałem o pierwszych objawach, które mój organizm dawał mi zanim choroba przeszła w stan zaawansowany, czyli stan przewlekły. Objawy te nazwałem " znakami " , których używał mój organizm, aby przekazać mi informację, że coś jest nie tak.
Gdy próbowałem sobie dokładnie przypomnieć początki tej choroby i wszystkie znaki, które otrzymywałem doszedłem do wniosku, że z powodu nie znajomości tej choroby, przegapiłem okres, gdy można było tą chorobę zatrzymać.

Wracając pamięcią do okresu z przed pięciu lat, przypomniałem sobie, że takich krótkich bólów w okolicy pięty, jak opisałem w poprzednim poście, było kilka.
Jednak w tym poście nie będę pisał o tych kolejnych znakach, ponieważ teraz chciałbym napisać na inny temat. Do tematu rozwoju choroby " znaków ", wrócę w kolejnym wpisie. W tym poście chciałby zając się następującym tematem." Zrozumieć drugiego człowieka.

W pierwszej kolejności bardzo Wam dziękuję za odwiedzanie tego bloga i za polubienia na FB. Mam nadzieję, że informacje, które staram się przekazać są dla Was użyteczne.

Gdy zachorowałem na tą chorobę, myślałem że jest to coś w stylu jak lekkie przeziębienie. Kilka dni, jakieś tabletki i po sprawie. Jednak gdy mijały miesiące i chorobę jedynie podleczyłem tak, abym w ogóle mógł pracować, zaczęły nachodzić mnie myśli, że chyba wpakowałem się w niezłe kłopoty.
Gdy minął pierwszy rok, jeszcze do mnie nie dotarło, że wyleczenie się to będzie długa i ciężka droga. Po dwóch latach, zaczęły nachodzić mnie myśli, że może Ci wszyscy lekarze i ludzie z internetu, którzy twierdzili, że tej choroby nie da się całkowicie wyleczyć mogą mieć racje. Co prawda, odganiałem te myśli od siebie, bo nie potrafiłem tego zrozumieć i zaakceptować jak z tą chorobą można żyć, Odganiałem i mówiłem sobie, że ja się wyleczę.

Gdy przyjechałem do UK, byłem świadomy swojego stanu zdrowia i zdawałem sobie sprawę, że gdy zacznę tutaj pracować, stan moich nóg może się pogorszyć. Niestety tak też się stało. Był to już trzeci rok mojej choroby. Gdy pojechałem do Polski zrobić kolejne badania, po których okazało się, że obie nogi trzeba operować, wtedy do mnie dotarło, w jakim jestem stanie i do jakiej choroby się przyczyniłem oraz do jakiego stanu dopuściłem.

Opisałem te pierwsze trzy lata choroby w skrócie. tak aby przekazać Wam, że osobiście potrzebowałem sporo czasu, żeby zdać sobie sprawę, w jakim jestem naprawdę stanie.
Gdy jechałem na operację, miałem tysiące myśli z pytaniami co będzie dalej ?
Czekały mnie dwie operacje. Bardzo długi okres rehabilitacji. Nie potrafiłem zrozumieć, jak do tego doszło. Nie miałem pojęcia co będzie się z nami działo, gdy przez prawie dwa lata, nie będę mógł systematycznie pracować. Tak naprawdę to w ogóle sobie nie potrafiłem wyobrazić, jak my przetrwamy ten okres. Nie miałem, żadnego planu. Próbowałem szukać różnych rozwiązań, lecz na próżno, każdy plan w którymś momencie się rozsypywał.

Dlaczego piszę teraz o tym ?

Gdy byłem już po operacji i byłem zmuszony chodzić o kulach, dotarło do mnie w jak trudną chorobę się wpakowałem. Co mam na myśli, mówiąc trudną ?
Będę to chciał wyjaśnić w kolejnych postach.

W tym poście natomiast chciałbym napisać o takiej kwestii jak :

- Zrozumienie tej choroby i problemów w życiu, które ta choroba powoduje.

Zdaję sobie sprawę, że mówienie o czymś to nie to samo co doświadczenie czegoś.
Podam przykład:

Gdy ktoś skacze na spadochronie, to będzie miał inne doświadczenia w porównaniu z osobą, która tylko patrzyła na lecącego skoczka spadochronowego. To samo możemy powiedzieć o skoku na Bungee ( czyt. bandżi ). Ani na spadochronie nie skakałem, ani na bungee, więc nie mam pojęcia jakie to odczucie i jakie stany emocjonalne się przechodzi ,podczas tych skoków.
Kolejny przykład może być taki, że mężczyzna nigdy nie zrozumie dokładnie tego co czuje kobieta podczas porodu, a kobieta nigdy dokładnie nie zrozumie co czuje mężczyzna, gdy zostanie uderzany np.piłką lub kopnięty nogą w " klejnoty ". Ponieważ, obie płci opowiadają sobie o tych przeżyciach, bólu i emocjach, mogą sobie jedynie próbować wyobrazić co czuje płeć przeciwna i próbować zrozumieć siebie wzajemnie. W tym przypadku nawet, gdy będziemy bardzo chcieli wczuć się w sytuację płci przeciwnej pozostanie nam jedynie wyobrażenie sobie tego co czuje druga osoba, a to nie będzie to samo. Każdy z nas daną sytuację, może wyobrażać sobie inaczej i otrzymać inny obraz tej sytuacji.

Innym przykładem, którym się posłużę jest ból, który poznały obie płci oraz prawdopodobnie bardzo duża część społeczeństwa. Mianowicie, mówię tu o bólu zęba czy bólu gardła. Gdy rozmawiamy w towarzystwie o tych bólach ( chorobach ) rozumiemy się dokładnie i potrafimy wczuć się w drugą osobę. Potrafimy ją zrozumieć i współczuć przypominając sobie jak źle czuliśmy się gdy sami musieliśmy znosić trud tych dwóch przykładowych problemów i bólów.

W jaki sposób odnosi się to do choroby Ostroga Haglunda ?

Osoba cierpiąca na tę chorobę, nawet gdy będzie opowiadała jak się czuje i jakie ta choroba powoduje problemy w jej życiu, może zostać do końca nie zrozumiana.
Może się tak zdarzyć, że rozmówca nie będzie potrafił dokładnie wczuć się w tą sytuację, nie mówiąc już że ją poczuje i bardzo dokładnie zrozumie tą osobę.
Osoba chora na Ostrogę Haglunda na pierwszy rzut oka wygląda na zupełnie zdrową i bardzo często inni ludzie właśnie tak ją odbierają
W oczach kolegów z pracy i przełożonych wygląda, że nie ma żadnych problemów ze zdrowiem.
Również najbliższa rodzina oraz znajomi, patrząc na taką osobę, mogą stwierdzić że chyba trochę przesadza, gdy opowiada jakie problemy ma z chodzeniem, w pracy i ogólnie w codziennym życiu.

Pójdę dalej w tym temacie i powiem z pełnym szacunkiem, że nawet lekarz, który nigdy nie chorował na Ostrogę Haglunda, a jedynie się o niej uczył, nie będzie wstanie poczuć dokładnie, podkreślam dokładnie tego samego co czuje osoba chora. Dobry lekarz, będzie się starał wczuć w sytuacje chorego, będzie chciał mu pomóc najlepiej jak potrafi. Będzie wspierał chorego odpowiednim leczeniem i będzie go również wspierał słowem podnosząc na duchu. Oczywiście będzie to bardzo duża pomoc i w tym miejscu należy docenić wysiłek lekarza, jednak w dalszym ciągu, będzie to tylko coś co lekarz będzie próbował zrozumieć i poczuć a nie coś co lekarz sam doświadczył, sam poczuł można by powiedzieć " na własnej skórze "
Nie mówię tylko o bólu fizycznym, ale również o bólu psychicznym. Z tą chorobą, jeżeli tylko o niej słuchamy a nie doświadczamy, jest tak samo jak ze skokiem ze spadochronem, bungee, porodem u kobiet i kopniakiem u mężczyzn.

Sami chorzy opisują te bóle w różny sposób jako pieczenia, szczypanie, kłucie, ciągnięcie, sztywnienie kończyn, sztywne łydki, ból kostki, ból pięty. itd.

Osobiście bardzo dobrze wiem i rozumiem o czym Ci ludzie mówią i jak się z tym czują, zwłaszcza gdy muszą założyć obuwie i iść do pracy. Sam te wszystkie stany przeszedłem i czasami nadal przechodzę. Również osobiście wiele razy czułem, że nie jestem rozumiany przez inne osoby, gdy mówiłem jak się czuję i jaki ta choroba ma wpływ na moje życie.

Gdy zakładałem tego bloga, moim celem było i jest mówić o tej chorobie jak najwięcej. Przedstawić tą chorobę nie z punktu widzenia, kogoś kto się o niej uczył, lecz z punktu widzenia osoby, która zmaga się z problemami powodowanymi przez tą chorobę dokładnie od pięciu lat. Poprzez prowadzenie tego bloga chcę dotrzeć do jak największej liczby ludzi chorych i zdrowych. Chcę dotrzeć do ludzi, aby przekazać jak cennym skarbem jest nasze ciało i mówić o tym jak może zmienić się nasze życie, jeżeli świadomie nie będziemy dbać o ten skarb.

Wszystkim osobom czytającym ten post, chciałbym teraz przekazać taką informację.

- Do osób chorych, aby się nie poddawali i nie upadali na duchu, a gdy przychodzą gorsze dni, zebrali w sobie całe pokłady energii i użyli jej do walki. Jestem pewny, że można tą walkę wygrać, choć przeciwnik łatwy nie jest. Ból w ścięgnach, kostkach czy piętach to jeden przeciwnik i moim zdaniem nie najgorszy. Gorszym przeciwnikiem jest nasz umysł, który w takiej sytuacji chce narzekać, zamartwiać się i poddać. Tak jest zbudowany. Naszym zadaniem jest świadomie pracować nad swoim nastawieniem. Szukać własnych sposobów na motywowanie się i produkowaniu dobrej, pozytywnej energii.

- Dla osób zdrowych chcę przekazać taką informację.
Proponuję chronić swoje achillesy - co to znaczy ? - więcej będę pisał o tym w kolejnych postach.
Dzisiaj napiszę tak. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Jeżeli uprawiacie jakieś sporty, w których obciążacie mocna nogi ( achillesy ), lub dużo pracujecie na nogach, to proponuję dać sobie odpowiednią ilość czasu na odpoczynek. A jeżeli poczuliście jakieś lekkie, krótkie bóle w okolicach pięty lub nieco powyżej, to proponuję odwiedzić lekarza i dokładnie przebadać te miejsca, ponieważ choroba na początku rozwija się bezobjawowo. Ból w tych rejonach, może oznaczać, że zaczyna się już poważniejszy stan, więc tym bardziej taka osoba powinna przerwać wszelkie obciążenia ścięgien i pozwolić im wyleczyć się w stu procentach, tak aby nie zasilić szeregów chorych cierpiących często długimi latami.


Wnioski pod rozwagę:

- Jeżeli czegoś nie doświadczyliśmy trudno nam sobie to dokładnie wyobrazić

Jest to fakt, którego raczej nie ma sensu podważać. Tylko doświadczenie jakiejś sytuacji powoduje, że potrafimy ją poczuć emocjonalnie, Możemy czuć przyjemne emocje np..przyjemność, zadowolenie, spełnienie lub nieprzyjemne emocje np. ból, strach, zakłopotanie.
Możemy jednak próbować wczuć się w sytuację drugiej osoby, w chwili gdy mówi nam o swoich problemach np.zdrowotnych. Nawet samo wysłuchanie i powiedzenie, że przykro mi, rozumiem Cię w jakiej sytuacji się znalazłeś / aś , może bardzo pomóc takiej osobie. Człowiek, który walczy z problemami w swoim życiu i czuje, że ktoś jest z nim w tej walce, choćby dobrym słowem, może znaleźć w sobie potężne pokłady energii, aby wygrać tą walkę.
Jeżeli taka osoba mówi nam o swoich problemach i prosi o pomoc, starajmy się zrozumieć tą osobę i pomóc jej. Nikogo nie powinniśmy zostawić samego.


- Nie jestem chory na tą chorobę, więc czy mam się interesować tym tematem ?

Myślę, że każdy człowiek, któremu zależy na dobrym zdrowiu i jak najdłuższym życiu, powinien interesować się swoim ciałem. Tzn. słuchać go co mówi. Jeżeli daje nam jakieś sygnały, że coś jest nie tak, nie powinniśmy tych sygnałów lekceważyć. To samo dotyczy się ścięgien achillesa, które uważane są za największe ścięgna w ciele człowieka i jednocześnie za bardzo trudne do wyleczenia, jeżeli dopuścimy do stanu przewlekłego.