wtorek, 26 kwietnia 2016

Pierwsze objawy choroby - cz.4



Klatka wyjściowa z bloku, na której pierwszy raz poczułem dziwny ból pięty. Zdjęcie zrobione w Google.maps - W tym bloku i w tej klatce wtedy mieszkałam
Cd.

Wtedy, nie zdawałem sobie sprawy, że ten ból w pięcie jest początkiem poważnej, przewlekłej choroby. Tak jak wspominałem wcześniej, po kilku lub kilkunastu krokach, ból minął i gdy wracałem z przedszkola z nogą było wszystko w porządku.
- Ola, gdy szedłem do przedszkola z Klaudią, nagle zaczęła boleć mnie noga - powiedziałem do żony, gdy wróciłem do domu.
- Noga ? - zapytała mnie Ola.
- Tak noga, a w zasadzie pięta - powiedziałem. - pięta, czy gdzieś przy pięcie - dodałem. Sam nie potrafiłem dokładnie określić, gdzie mnie bolało i dokładnie tego miejsca opisać.

Myślę, że to był ten " znak ", pierwszy znak, że coś jest nie tak z moimi achillesami. Prawdopodobnie  większość osób, które nigdy wcześniej nie miały problemów zdrowotnych, może mieć trudności w  dokładnym określeniu, co oznacza przejściowy ból, w jakiejś części ciała. Z reguły, gdy coś nas zaboli, nie idziemy od razu do lekarza, tym bardziej, gdy chwilowy ból szybko minie

Ja należałem do takich osób, które nie reagowały na chwilowy ból i nie specjalnie lubiłem chodzić po lekarzach. Miałem trzydzieści osiem lat i nigdy wcześniej, nie miałem żadnych większych problemów ze zdrowiem. Pamiętam,że jako dziecko robiło się różne rzeczy. Czasami gdzieś uderzyło się w palec czy w kolano i nie robiło się z tego powodu jakiejś wielkiej afery zdrowotnej. I w tym przypadku podobnie pomyślałem jak kiedyś.
-  Nie ma co panikować, to tylko pięta. Przecież już nie boli.

Pamiętam również takie powiedzenie, gdy ktoś zrobił sobie coś bawiąc się w różne, przeróżne zabawy - powiedzenie, które brzmiało - " Do wesela się zagoi ".

Mecz piłki nożnej:

- Tu jestem, podaj !!! - krzyknął Janek, jeden z chłopaków grających w piłkę na szkolnym asfaltowym boisku.
- Tutaj !!! - skacząc w miejscu wymachując rękami, Janek wołał do kolegi z drużyny w nadziei, że otrzyma piłkę i strzeli wymarzonego gola.
- Piotrek, który właśnie był przy piłce, robiąc kolejny zwód, podniósł głowę i spojrzał w kierunku, skąd dobiegał głos.
- Dawaj ! - krzyknął Janek, który był na dogodnej pozycji, aby strzelić zwycięską bramkę.
Piotrek zrobił jeszcze dwa zwody, minął jednego przeciwnika i kopnął piłkę w kierunku Janka.
Janek zrobił kilka kroków w przód i już prawie był przy piłce, gdy nagle jeden z zawodników przeciwnej drużyny podciął nogi chłopaka, powodując jego upadek na asfaltowe boisko

Pamiętacie takie lub podobne sytuacje ? Przypomnijcie sobie, czy nie spotkał was jakiś upadek w dzieciństwie, stłuczone kolano, boląca pieta, obdarty łokieć i wiele, wiele innych różnego rodzaju kontuzji.?

Po podcięciu Janek przewrócił się robiąc kilka  fikołków. Wszyscy zawodnicy, stanęli w miejscu i patrzyli na leżącego Janka, zastanawiając się co będzie dalej. Janek nie ruszał się przez chwilę, tylko trzymał się za kostkę i jęczał z bólu. Wszyscy koledzy podeszli do niego ustawiając się w kółko.
Kolega o imieniu Robert, który go podciął, klęknął przy nim, pytając się czy wszystko z nim w porządku.
- Nie wiem, kostka mnie boli - odpowiedział Janek - nie mówiąc już o obdartych kolanach i łokciach - dodał trzymając się za bolącą kostkę.
- Przepraszam, przykro mi - odpowiedział Robert.
Wszyscy chłopcy odetchnęli z ulgą widząc, że poobijany Janek, powoli zaczyna podnosić się z ziemi.
- Pomogę ci - powiedział Robert pomagając mu wstać.
- Możesz iść sam ? - spytał
- Spróbuję, ale nie jestem pewien - odpowiedział Janek, próbując iść samemu.- Niestety, nie dam rady - powiedział po zrobieniu kilku kroków.

Przypominacie sobie takie obrazki z dzieciństwa. Dużo zabaw, wygłupy, różnego rodzaju gry i nagle jakiś niespodziewany wypadek ?
Najczęściej nic groźnego. Chwilowe utykanie na nogę. Chwilowy ból w łokciu. Czasami wybity palec przy grze w koszykówkę lub siatkówkę. Kto wtedy myślał, że z tego może zrobić się jakaś poważna kontuzja. Najczęściej wszystko po kilku dniach przechodziło samo i człowiek zapominał o danym zdarzeniu.

- Co mu się stało - spytał Wojtek, który był największym żartownisiem w szkole. Zawsze lubił się śmiać i ze wszystkiego żartować.
Wojtek bardzo rzadko grał w piłkę nożną, wolał chodzić tu i tam żartując sobie ze wszystkiego. Kiedyś dał się namówić chłopakom na grę, ale nie za dobrze mu poszło. Kilka razy miał stu procentową okazję na strzelenie bramki, lecz żadnej z niej nie wykorzystał. Po meczu chłopaki śmiali się z niego i wtedy postanowił, że już nigdy nie będzie z nimi grał.
- Coście mu zrobili !? - spytał Wojtek lekko żartując, gdy zobaczył poobdzieranego chłopaka, siedzącego na ławce obok boiska, na którym kilkanaście minut temu " lądował "
- Czasami tak się zdarza, jak się gra w piłkę - odezwał się jeden z chłopców, którzy stali przy ławce.
Wojtek przyjrzał się dokładnie Jankowi i śmiejąc się powiedział.
- Do wesela się zagoi hahah..

Tak też się stało. Po kilku dniach kostka przestała boleć, a po kolejnych kilkunastu po obdarciach nie było już śladu.

Napisałem tą historię, aby pokazać, jak z powodu naszych doświadczeń, nasza czujność w sprawie własnego zdrowia może być uśpiona. Wielokrotne zdarzenia z dzieciństwa, które kończyły się samo mijającymi kontuzjami, mogą w późniejszym naszym życiu, spowodować to, że niezbyt poważnie podejdziemy do sygnałów, które daje nam nasze ciało. Tak było w moim przypadku.
Zauważamy, że coś nas boli, przypominamy sobie, że już nie raz nas coś bolało i podejmujemy decyzje, aby nic z tym nie robić. " Samo przyszło, samo przejdzie ", tak też można pomyśleć.


Wnioski pod rozwagę:

- W przeszłości, wiele razy coś nas bolało i po jakimś czasie samo przeszło.
Powinniśmy dokładnie analizować każdy sygnał, który wysyła do nas nasz organizm, ponieważ może okazać się, że w naszym ciele, zaczyna rozwijać się choroba, której niezauważone początki mogą przejść w stan przewlekły, który jest dużo trudniejszy do wyleczenia w porównaniu do stanu początkowego

- Lepiej zapobiegać niż leczyć
Jeżeli rozmawiamy z kimś o jakiejś dolegliwości, czy chorobie, która dotyczy naszego rozmówcę, lub czytamy o tym np. w internecie dobrze jest zastanowić się nad tym, co spotkało drugą osobę. Osoby, które opowiadają o sobie, dzielą się swoim doświadczeniem, które można wykorzystać w swoim życiu. Również rozmawiając z osobą zdrową, wysportowaną z dużą energią także możemy stosować jej sposoby na zdrowe życie w swoim życiu.
Czasami bywa tak, że gdy jesteśmy całkowicie zdrowi, to nie doceniamy swojego zdrowia. Nie sugeruję, aby cały czas się obawiać o to, że na coś zachorujemy, mówię raczej o tym, że nasze ciało, ma swoją wytrzymałość. Tak jak samochód potrzebuje dobrego paliwa, konserwacji i napraw, tak samo nasze ciało potrzebuje dobrego paliwa, którym jest zdrowa dieta, oraz konserwacji którymi są sen, odpoczynek. Dodatkowo jeżeli do naszego stylu życia wprowadzimy systematyczny trening i będziemy unikać stresu, mamy bardzo duże szanse zapobiec wielu, wielu chorobom.



czwartek, 21 kwietnia 2016

Pierwsze objawy choroby - cz.3



Sporty, które uprawiałem w wieku szkolnym


Pierwsze objawy choroby.
- Kiedy to było ? - takie pytanie bardzo często zadawałem sobie, gdy powoli zaczynało do mnie docierać, że chyba nie szybko wyjdę z tej choroby.
Kolejne prywatne wizyty u rehabilitanta, były za mną i nic nie wskazywało na to, że szybko wrócę do zdrowia.
- Dlaczego nie zauważyłem rozwoju tej choroby ? - powtarzałem to pytanie każdego dnia, nie potrafiąc znaleźć dobrej odpowiedzi.
Spędziłem bardzo dużo czasu, analizując kiedy mogła rozpocząć się ta choroba.
Zastanawiałem się, czy mój organizm dawał mi jakieś znaki, że coś dzieje się z moimi achillesami nie tak.

Gdy, zacząłem bardzo dokładnie analizować, swoje zachowanie z przeszłości, to co robiłem, czym się zajmowałem, jaką pracę wykonywałem, czy gdzieś bez rozgrzewki biegłem itd, zaczęło do mnie docierać, że miałem bardzo dużo sygnałów od mojego ciała, które wręcz krzyczało do mnie mówiąc
- Zatrzymaj się, usiądź, pomyśl dlaczego mówię do Ciebie, pomyśl - tak to widzę dzisiaj.
Miałem sygnały od mojego wymęczonego organizmu, ale nie potrafiłem ich odczytać.
Gdy choroba rozwinęła się do tego stopnia, że praktycznie przestałem wychodzić z domu, byłem wściekły na siebie, że nie rozpoznałem objawów, a w zasadzie to byłem wściekły na chorobę, mówiąc, że jest bardzo podstępna, ponieważ nie dała wcześniej znać o sobie w taki sposób, abym mógł to jasno odczytać i udać się do lekarza.
Dzisiaj po przeanalizowaniu swojej przeszłości, powiem szczerze, że choroba na długo przed stanem przewlekłym, dawała o sobie znać.

Za nim jednak przejdę do opisania dokładnie, jakie znaki dawało mi moje ciało w początkowej fazie rozwoju choroby Ostraga Haglunda, chciałbym krótko opisać zdjęcie powyżej. Myślę, że będzie to bardzo dobre wprowadzenie do tematu i wyjaśni nam, dlaczego czasami nie potrafimy dokładnie odczytać sygnałów wysyłanych przez nasze ciało do nas, czyli do naszej świadomości. Dlaczego jedne informacje akceptujemy, zatrzymując się na danej myśli, zastanawiając się co dana myśl może oznaczać, a innym razem myśli przelatują przez naszą głowę i nie zastanawiamy się nad tym, dlaczego w ogóle się pojawiły. Zajmiemy się teraz tą pierwszą opcją. Zastanawianie się nad swoimi myślami. Załóżmy, że otrzymujemy sygnał w postaci lekkiego bólu pięty, gdzieś w okolicy pomiędzy pietą a kostką. Proszę wyobraź sobie, że idziesz spacerem przez miasto i w pewnej chwili zaczyna boleć Cię pięta. Robisz kilka kroków i czujesz jakiś dziwny ból podczas każdego kroku, którego nigdy wcześniej nie czułeś. Nigdy ? A może jednak kiedyś czułeś coś podobnego ? Kolejny krok i kolejny dziwny ból, który powoduje lekkie kulenie.
- Co się dzieje ? - zaczynasz się zastanawiać, robią kolejny krok i nagle ból zaczyna znikać. Robisz kolejny krok i czujesz mniejszy ból. Kolejny krok i jeszcze mniejszy ból, aż wreszcie przy kolejnym kroku bólu nie czujesz już wcale.
Co robisz w tym momencie ? Zastanawiasz się bardzo dokładnie co się stało ? Dlaczego bolała Cię noga ? Dlaczego bolała, a po kilku, może kilkunastu krokach ból całkowicie zniknął ? Do końca dnia analizujesz tą sytuację by znaleźć bardzo dokładną i prawdziwą odpowiedź ? Czy może po krótkiej chwili, przypominasz sobie, że gdy kiedyś biegałeś za piłką lub grałeś w siatkówkę w szkole, też na chwilę czułeś taki sam lub bardzo podobny ból ? Zanim zaczniesz czytać dalej, zastanów się co w takiej chwili pomyślisz.
Odpowiedziałeś sobie na te pytania ?

Czy już wiesz, dlaczego na początku posta umieściłem zdjęcie, na którym jest pokazanych sześć dyscyplin sportowych, które bardzo często dzieci uprawiają w szkole ?
Możliwe, że gdy poczujesz ból w pięcie, który pojawił się nagle i po kilkunastu krokach zniknął, pomyślisz, że gdy chodziłeś do szkoły i uprawiałeś jakiś sport, to czasami czułeś różne bóle, które same mijały i nie było z tego powodu żadnych problemów. Zadałeś sobie pytanie, znalazłeś odpowiedź i nic więcej w tym kierunku nie robisz. To jest jedna opcja, którą możesz wybrać. Ból się pojawił, ból zniknął i po temacie.

Może być inna opcja na przykład taka.
Bardzo zmartwiłeś się tym bólem i tą sytuacją. Uznałeś że jest to sygnał od twojego ciała, który mówi Ci że coś dzieje się nie tak w okolicy pięty / kostki i postanowiłeś od razu zareagować. Decydujesz się na podjęcie akcji.
Postanowiłeś natychmiast zgłosić się do lekarza. Lekarz bardzo dokładnie zajął się twoją nogą, znalazł przyczynę bólu, postawił właściwą diagnozę, po której odbyło się skuteczne leczenie i tym samym uratował Cię przed groźną kontuzją. Możliwe, że nawet uratował Cię przed chorobą Ostroga Haglunda.

Ta sytuacja, o którą prosiłem Cię, abyś sobie wyobraził jest prawdziwa. Jak tylko mogę sięgnąć pamięcią, aby odnaleźć pierwszy znak od mojego organizmu, który to był sygnałem, że coś dzieje się nie tak z moją nogą, był właśnie taki dziwny ból.  Pojawił się nagle w tajemniczy sposób i po kilku, może kilkunastu krokach również tajemniczo zniknął.
Szedłem wtedy zaprowadzić córkę Klaudię do przedszkola. Mieszkaliśmy wtedy w bloku i gdy po wyjściu z windy schodziłem po schodach z klatki schodowej na podwórka nagle poczułem ból gdzieś w okolicy tyłu pięty, może trochę z boku blisko kostki. To był bardzo dziwny ból. Taki kłujący, bardzo dziwny, ale na tyle mocny, że zacząłem dosyć mocno kuleć na tą nogę.
- Czekaj Klaudia, nie mogę iść tak szybko - powiedziałem do córki.
- A dlaczego ? - spytała.
- Coś mnie noga boli - odpowiedziałem.
- A dlaczego - zapytała ponowne wówczas pięcioletnia Klaudia.
- Nie wiem, dlaczego, nie mam pojęcia - odpowiedziałem, w dalszym ciągu kulejąc.
Klaudia zwolniła, chwyciłem ją za rękę i wolnym krokiem szliśmy w stronę przedszkola.

cdn. w kolejnym poście.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Zawsze bądź zwycięzcą - Nigdy się nie poddawaj !!!


Zawsze bądź zwycięzcą !!! - Pokonuj przeszkody w swoim życiu !!!


Ten post miał być na temat początków choroby Haglunda. Jednak gdy wczoraj przeglądałem różne strony internetowe dotyczące tej choroby, trafiłem na dużo komentarzy różnych ludzi w różnym wieku, którzy w dalszym ciągu zmagają się z tą chorobą i jej skutkami.
Pamiętam jak prawie pięć lat temu, wraz z żoną szukaliśmy informacji w internecie jak leczyć tą chorobę, a w zasadzie szukaliśmy osób, którzy się z niej wyleczyli. Moja choroba przeciągała się w czasie i powoli zacząłem tracić nadzieję, że szybko się z niej wyleczę. Szukaliśmy choć jednej osoby, która chorowała na tą chorobę i która wyleczyła się z niej w stu procentach, Osoby, która opisała by swój przypadek bardzo dokładnie. Osoby, która pomimo opinii wielu lekarzy, że tej choroby nie da się całkowicie wyleczyć, zrobiła to i ma na tą chorobę sposób.
Najczęściej co znajdowaliśmy to wypowiedzi osób, że nie potrafią sobie poradzić z całkowitym wyleczeniem tej choroby. Jedni pisali, że tylko podleczyli się troszkę. Inni, że dostali różne zastrzyki, blokady ale po czasie choroba się nawróciła. Jeszcze inni pisali o różnych " babcinych " sposobach, które stosowali oczywiście z różnym skutkiem. Gdy tylko znaleźliśmy jakąś wypowiedź, że coś działa, z nowymi nadziejami na szybkie wyleczenie stosowaliśmy dany przepis, by po jakimś czasie go porzucić z powodu braku skuteczności leczenia, bynajmniej w moim przypadku. Ogólnie mówiąc, nie znaleźliśmy nikogo, kto by jasno napisał coś w stylu :
- Byłem chory na Ostrogę Haglunda ze zwapnieniami w ścięgnie achillesa oraz w jego przyczepie do kości. Byłem tu i tu, zrobiłem to i to i teraz jestem zdrowy jak ryba. Wróciłem do całkowitej sprawności. Uprawiam sporty, chodzę na spacery z żoną i dziećmi i jest tak jak było przed chorobą. Życie jest piękne, mogę realizować wszystko co zapragnę. Znowu mam sprawne ciało. Jestem taki szczęśliwy i bardzo się cieszę, że ten koszmar już minął.



Moje córki - Klaudia i Olivia
Coś w tym stylu, lub coś podobnego. Szukaliśmy choć jednej takiej lub podobnej wypowiedzi. Niestety nie znaleźliśmy. Nie twierdzę, że nikt w tamtym czasie, nie wyleczył się z tej choroby, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że były takie osoby, ale wyglądało na to, że nie pisały otwarcie o tym w internecie.
Znaleźliśmy różne strony, różne blogi obcojęzyczne oraz  ludzi z innych krajów, którzy borykali się z tą chorobą, lecz najczęściej wpisy kończyły się na tym, że są po operacji i po kilku postach w jaki sposób robią rehabilitacje, przestali pisać na swoich blogach.
Najczęściej co wtedy myślałem to to, że nie potrafią wrócić do sprawności z przed choroby i zrezygnowali z pisania wpadając w jakiś ciężki negatywny stan, który zabierał im energie do publicznego udzielania się w tej sprawie. Tak było prawie pięć lat temu w moim przypadku. Później coraz mniej czytałem o tej chorobie w internecie, bo powiem szczerze, że dobijały mnie te wszystkie informacje na temat jak ciężko jest wyjść z tej choroby.

Jak niewdzięczne są ścięgna do leczenia. Jak ludzie latami cierpieli z powodu dolegliwości spowodowanymi przez tą chorobę. Nie mogłem już czytać jak pisali - " Ludzie pomóżcie, nie daje już rady ". Jak wypowiadali się, niektórzy lekarze, że zapalnie ścięgien jest bardzo ciężko wyleczyć, że tylko można podleczyć, ale choroba najczęściej powraca. A jeżeli już znalazłem coś pozytywnego na temat leczenia tej choroby, to miałem wrażenie, że na każdej stronie na którą trafiłem został wklejony ten sam tekst, który w sposób książkowy opisywał w jaki sposób leczy się tą chorobę. Nie dawałem rady już tego czytać, ponieważ w moim przypadku, ten książkowy sposób nie działał i nie potrafiłem znaleźć nikogo na kogo by zadziałał.

- Jeżeli zachorowałeś na tą chorobę, to zrób to, a jeżeli to nie zadziała to zrób to, a jeżeli i to nie zadziała to rób to a jak to też, nie zadziała to idź na operacje, na której chirurg wytnie tą przeklętą ostrogę i po wszystkim.

Wszystko robiłem co zalecali mi lekarze lub rehabilitant i nic nie działało w taki sposób, abym mógł stwierdzić - Jestem już wyleczony.
Owszem, w końcu trafiłem na sposób, który jakoś mnie podleczył do tego stopnia, żebym w jakiś sposób mógł pracować, ale po kilku miesiącach choroba ponownie się nasilała i dawała coraz bardziej o sobie znać.

Moja żona, która przez te wszystkie lata zawsze bardzo mnie wspierała, miała Boską cierpliwość, przeszukiwać kolejne strony w internecie w nadziei, że znajdzie w końcu kogoś, kto wyleczył się z tej choroby i opisał swój przypadek.

W ciągu tych pięciu lat, najczęściej ona przekazywała mi różne informacje, które znajdowała w sieci ponieważ ja nie dopuszczałem do siebie myśli, że nie będę w stanie całkowicie się wyleczyć. Im mniej czytałem o tym, że ludzie nie potrafią się wyleczyć, tym coraz bardziej wierzyłem, że ja się wyleczę. Przyszedł taki czas, że wcale nic już nie czytałem w internecie na temat tej choroby. Cały czas wierzyłem, że ja się wyleczę.
Gdy podjąłem pracę jako kierowca zawodowy i zacząłem jeździć ciężarówką po Unii Europejskiej, cały czas zmagałem się z tą chorobą. Czasami, przebywając na terenie Niemiec czy Francji, bo tam najczęściej jeździłem, miałem dosyć wszystkiego. Po załadunkach czy rozładunkach, gdzie byłem zmuszony używać nóg i naciągać achillesy, wracałem do kabiny, wyciągałem zamrożone małe konserwy z lodówki i przykładałem na gołą skórę w miejscu przyczepów achillesów do kości tak aby zmniejszyć grzanie i pieczenie w ścięgnach. Naprawdę, czasami miałem już dosyć tej choroby. Nienawidziłem jej, wściekałem się, wyzywałem ją. Nie mogłem normalnie funkcjonować. Nie byłem już taki sprawny i zwinny jak z przed choroby. I czasami zdawało mi się, że faktycznie, nikt nie potrafi mnie wyleczyć. NIGDY nie straciłem WIARY, że wrócę do ZDROWIA, ale było kilka krytycznych chwil, że byłem już blisko, aby tą WIARĘ porzucić. Jednak zawsze, zawsze, gdy już byłem w bardzo złym stanie psychicznym, jakaś wewnętrzna siła mówiła mi - NIE MOŻESZ SIE PODDAĆ, MUSISZ WALCZYĆ, NIE JESTEŚ SAM, MASZ WSPANIAŁĄ RODZINĘ, KTÓRA W CIEBIE WIERZY I LICZY NA CIEBIE !!!.

Gdy po bardzo długiej przerwie, wczoraj zajrzałem na kilka stron, dotyczących tej choroby, miałem wrażenie, jak by czas się zatrzymał. Znalazłem dokładnie takie same wpisy jak pięć lat temu. Dokładnie te same zdania - " Ludzie co robić, boli i boli, nic na dłuższą chwilę nie działa. Ten zastrzyk mi pomógł ale ból po dwóch latach powraca. Mi pomogła ta blokada, ale znowu zaczyna mnie coś tam boleć. Spróbuj tej mieszanki, mi pomogło, a mi pomogła ta mieszanka, a ja uderzałem drewnianą łyżką i mi pomogło. " - Różne, różne dosłownie różne wypowiedzi, ale takie same jak pięć lat temu.

W dalszym ciągu nie znalazłem, żadnego filmiku, gdzie osoba po operacji, zakłada buty sportowe i idzie sobie na luzie pobiegać. Wraca do domu i mówi - Czuję się jak bym nigdy nie miał kłopotów z achillesami.

Nie twierdze, ze takich osób nie ma, możliwe że są, lecz ja nie znalazłem żadnych filmików pokazujących jak te osoby funkcjonują po przebyciu tej choroby. Możliwe, że teraz któraś z tych osób, która wyleczyła się w stu procentach i nie odczuwa skutków tej choroby, czyta ten wpis i zdecyduje się powiedzieć o sobie. Zdecyduje się powiedzieć w jaki sposób trwale wyleczyła się i w ten sposób, będziemy mogli wspólnie sobie pomóc w walce z tą uciążliwą chorobą. Możliwe, że teraz czyta ten post osoba, która jest w trakcie leczenia, przed operacją lub po operacji i chciała by opowiedzieć o sobie w jaki sposób ona walczy z chorobą, zechce podzielić się swoim doświadczeniem i tym samym może pomóc sobie i innym. Czasami, po prostu potrzebujemy się " wygadać ", komuś kto zrozumie nasz problem, naszą sytuację. Dlatego napisałem, że pisząc o swojej chorobie tutaj w komentarzach i wyrzucając z siebie nagromadzone różne emocje, może również pomóc sobie. Gorąco zachęcam do tego aby dzielić się swoimi doświadczeniami. Wspólnie można pomóc wielu osobom.

Już jakiś czas temu, zdecydowałem się, że będę pisał bloga na temat tej choroby i dzielił się wszystkim co do tej pory nauczyłem się w trakcie jej trwania. Również zdecydowałem się otworzyć kanał na YT, na którym będę również publikował filmy dotyczące ciągłej rehabilitacji, treningom, diecie, wspomaganiu oraz w jaki sposób każdego dnia świadomie podchodzę do wyjścia z tej choroby. Mój CEL jest taki - STO PROCENT POWRÓT DO ZDROWIA.
Nie ważne ile czasu mi to zajmie. Każdego dnia jestem skupiony na swoim CELU i każdego dnia robię wszystko aby ten CEL osiągnąć. Jestem przekonany, że go OSIĄGNĘ, czuję to wewnątrz. Jestem świadomy, że mogą jeszcze przyjść gorsze dni, że choroba będzie chciała wciągnąć mnie w spiralę negatywnych myśli i negatywnych emocji, ale jestem przygotowany, aby się temu NIE PODDAĆ.


Wewnętrzna przemiana

W moim przypadku choroba, która od ponad pięciu lat towarzyszy mi każdego dnia, spowodowała całkowitą rewolucję w życiu moim i mojej rodziny. Bywały dni, że miałem bardzo złe nastawienie. Jednak nigdy nie straciłem WIARY, że chorobę w końcu opanuję. Powiem szczerze, że nie było łatwo opanować negatywnych emocji i negatywnego nastawienia, które bardzo często powracało. Włożyłem bardzo dużo pracy oraz wysiłku aby przywrócić pozytywne nastawienie i optymizm do swojego życia,  Przywrócić i utrzymać.



Firma w której bardzo często pracuję
Również moja praca jako kierowca zawodowy w pewnej chwili była zagrożona, ponieważ miałem przejść bardziej skomplikowaną operację, po której sam nie byłem pewny czy ,moja prawa noga wróci do takiego stanu aby podołać obowiązkom jakie niesie ze sobą praca kierowcy zawodowego C+E. Przed operacją zacząłem coraz mniej pracować, ponieważ potrzebowałem więcej czasu na regeneracje moich rozpalonych ścięgien. Praktycznie, każdego dnia, wracałem z pracy z obolałymi piętami. Bardzo często wracałem na boso, lub w klapkach, ponieważ buty naciskając na ścięgna achillesa powodowały jeszcze większy ból i zapalenie. Kilka razy byłem zmuszony odwołać pracę, bo nie byłem w stanie wykonywać swobodnych ruchów stopami tak aby nie czuć ból lub czuć minimalny. To powodowało, że sam nie byłem pewny, jak długo zostanę w tym zawodzie.


Czasami w życiu człowieka, wydarzy się coś, co spowoduje całkowitą zmianę w myśleniu, w priorytetach, w wartościach. Mnie to spotkało. Przewlekła choroba ciągnąca się prawie pięć lat spowodowała we mnie trwałą przemianę. Na początku nie wziąłem tej choroby poważnie tzn. myślałem, że odwiedzę lekarza i po zjedzeniu kilku tabletek choroba minie. Jednak tak się nie stało.
Mijał czas, choroba trwała nadal a pojawiające się problemy zbierały się w coraz większą górę, która swoim ciężarem zaczęła mnie przygniatać. Traciłem pozytywne nastawienie, chęć do życia i ogólnie czułem jak cała moja energia uchodzi ze mnie bezpowrotnie.
Miałem do wyboru. Albo poddam się złemu nastawieniu i pozwolę, aby depresja zawładnęła moim umysłem a co za tym idzie moim życiem, albo na poważnie zacznę pracować na sobą, swoim nastawieniem, nad zmianą swojego myślenia.
Wybrałem opcję WALKI. Wybrałem opcję zmiany, Wybrałem opcję, codziennej pracy nad sobą. Nowe myślenie, z czasem, powolutku zaczęło przynosić pozytywne efekty. Złe nastawienie zaczęło ustępować dobremu. Nie było to łatwe, Nie było to stabilne. Gdy objawy choroby czasami ustępowały, moje nastawienie było lepsze. Lecz gdy chodziłem do pracy i wracałem do domu, ból w nogach a szczególnie w prawej się zwiększał i negatywne nastawienie powracało. Po pewnym, czasie regularnej pracy nad sobą przyszedł taki okres, że gdy złe nastawienie zaczęło pojawiać się w mojej głowie,wtedy świadomie zacząłem " łapać " te złe emocje i świadomie zastępować je dobrymi emocjami. Pracowałem nad tym, każdego dnia przez ostatnie trzy lata. Każdego dnia, świadome myślenie o swoim nastawieniu, emocjach, reakcjach. Dlaczego tak, a dlaczego inaczej. Dlaczego tak reaguję a w tym przypadku tak reaguję.
Poznałem ogromne możliwości, ogromny potencjał jaki drzemie uśpiony w człowieku.. Zdobywałem coraz to więcej sił i energii aby pokonać kolejny problem, kolejną przeszkodę, kolejną negatywną emocję. Nie było to łatwe, ale było możliwe. Ta codzienna walka , która towarzyszyła mi każdego dnia stała się moją pasją, którą rozwijam. Pasją poznawania ludzkich możliwości. Pasją w poszukiwaniu kolejnych rozwiązań. Pasją, która na stałe zagościła się moim życiu i stała się częścią mnie. Teraz pasja, przechodzi w obsesje w pozytywnym tego słowa znaczeniu, aby wykończyć tą chorobę. Czuję, że jestem blisko. Czuję, że muszę dołożyć wszelkich starań na finiszu aby całkowicie wyrzucić chorobę z mojego organizmu. Wiem, że najpierw muszę się jej pozbyć ze swojego umysłu, ze swojej świadomości i nad tym cały czas pracuję.
Właśnie w tej pasji rozwoju i pracy nad sobą widzę łaskę, którą otrzymałem od Boga w postaci choroby. Choroby którą na początku przeklinałem i nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego na nią zachorowałem.

Przez te lata, zauważyłem, że większość osób, które nie chorowały na tą chorobę, nie potrafiły zrozumieć, jakie problemy z chodzeniem oraz wykonywaniem obowiązków ona ze sobą niesie. Problemy z regularnym chodzeniem do pracy, które to problemy przekładały się na problemy finansowe. Problemy finansowe, powodowały napięcie nie tylko we mnie, ale również w całej mojej rodzinie.

Moja historia, nie dotyczy tylko opowieści o chorobie Haglunda, której większość ludzi nie zna i raczej na nią nie zachoruje. ( statystycznie co 5 osoba pow. 40-go roku życia, choruje na choroby związane z pietami )
Moja historia jest dowodem na to, że w krytycznej chwili w naszym życiu, zawsze mamy do wyboru co najmniej dwie drogi. Gdy wybierzemy jedną z tych dróg, którą można nazwać " drogą poddania się" to w zasadzie nic nie musimy robić. Możemy usiąść, zacząć użalać się nad sobą i czekać aż kolejne problemy przygniotą nas swoim ciężarem. Jednak, gdy wybierzemy drogę WALKI to wtedy czeka nas praca bo musimy stać się innym człowiekiem, aby tą WALKĘ wygrać. W pierwszym przypadku, na początku jest łatwiej, ale później już tak łatwo nie jest. W drugim przypadku, na początku jest ciężko, ale później jest łatwiej. Ja wybrałem drogę WALKI, Włożyłem bardzo dużo pracy i stałem się innym człowiekiem. Jestem pewny, że tą WALKĘ WYGRAM.

Jest przy mnie wspaniała rodzina. Cudowna żona i wspaniałe córki, które każdego dnia mnie wspierają. Żona i starsza córka wspierają mnie zawsze takim zdaniem - DASZ RADĘ, WYJDZIESZ Z TEGO a młodsza ośmiomiesięczna wspiera mnie swoim między innymi .uśmiechem.


Ten blog jak i cała moja internetowa działalność w tym temacie nie dotyczy tylko samej choroby. Sposobu leczenia, rehabilitacji, powrotu do zdrowia.
To nie jest blog tylko o chorobie, to coś więcej. To blog o WALCE , PRZEMIANIE, PRACY NAD SOBĄ I ODKRYCIE POTĘŻNYCH ZASOBÓW WEWNĘTRZNYCH, które przez prawie 40 lat były uśpione. To blog o WALCE, która stała się moją PASJĄ - PASJĄ W POZNAWANIU I ZMIENIANIU SIEBIE. To piękna podróż, piękny kierunek rozwoju o którym chcę pisać i chcę przekazać jak najwięcej wiedzy, która mam nadzieję może komuś pomóc.
ZAPRASZAM.

 Możliwe, że są osoby, które tak ja ja ponad trzy lata temu, doszły do rozwidlenia dróg w swoim życiu i nie są pewne, którą z tych dróg wybrać i pójść dalej. O swojej WALCE,, o swoich decyzjach i wyborach, które pomogły mi podnieść się z ziemi i z stanąć na nogi ( dosłownie i w przenośni ) piszę i będę pisał na tym blogu, który nazwałem - " Przez życie z ostrogami "



sobota, 16 kwietnia 2016

Pierwsze objawy choroby - cz.2



W szkole podstawowej, chodziłem do klasy sportowej, w której głownie trenowałem koszykówkę
Pierwsze objawy choroby. Mógłbym napisać bardzo krótko. Czasami bolała mnie pięta. Kogo z nas, gdy byliśmy dziećmi czasami coś nie bolało ? Jako dziecko byłem bardzo, ale to bardzo aktywny. Jestem z rocznika 73 - go. To rocznik z ubiegłego wieku. O jak to brzmi. Większość młodych ludzi, nie potrafi sobie wyobrazić, jak to mogło być możliwe, że w sklepach nic nie było. A jak już coś znalazło się na półkach, to było na kartki. Jakie kartki - o co chodzi, to chyba jakiś żart ? Nie było czekolady, sprzętu RTV czy butów " najków " do wyboru do koloru ? Gdy mówię o tym mojej córce Klaudii, która ma dziesięć lat, że w takich warunkach dorastałem, ona patrzy na mnie z lekkim niedowierzaniem i pyta:
- Tak kiedyś było ?
Trzymając w ręce tablet i szukając kolejną piosenkę na You Toube, nie jest do końca w stanie sobie wyobrazić, jak to było w roku 1980 tuż przed stanem wojennym.
Dlaczego o tym piszę tutaj, na blogu poświęconym chorobie ściegien achillesa ?
Dobre pytanie. Sam je zadałem i sam odpowiadam. Dlaczego o tym piszę ?
Gdy choroba rozwinęła się do tego stopnia, że przeszła w stan zapalny i każdy krok sprawiał ból a chodzenie w butach to była ostatnia rzecz, którą miałem ochotę robić, zadawałem sobie w kółko jedno i to samo pytanie.
- Jak do tego doszło ? Jak mogłem nie zauważyć, że dzieje się coś nie tak ? Przecież nie jestem żadnym sportowcem, żadnym biegaczem, nie uprawiam regularnie żadnego sportu, który by wymagał odemnie biegania, skakania czy szybkich zrywów. Sport, który wymagał by nagłego hamowania czy szybkiej zmiany kierunku biegu.
W dniu, gdy choroba dała o sobie znać w sposób ciągły, czyli ból podczas robienia każdego kroku, całkiem na luzie, choć z lekkim zmartwieniem wpisałem w google, " ból pięty " i to co zobaczyłem oraz przeczytałem dosyć nieźle mnie przeraziło. Wszędzie, gdzie tylko coś czytałem na temat " bólu pięty ", ogólnie odebrałem jako " Houston mamy problem ".
Ludzie piszący posty na różnych forach pisali, że jest to strasznie trudna choroba do wyleczenia. Żadne zabiegi nie działają, lekarze są bezradni. Jedna osoba była już u pięciu ortopedów i nic, dalej boli. Nie może chodzić w butach i żyć już jej się nie chce. Inna osoba, chciała być miła i napisała, aby się nie martwić, bo ona z tą chorobą żyje już ponad dziesięć lat i idzie się przyzwyczaić.
- Co, mam się przyzwyczaić do tego, że nie mogę normalnie chodzić, nie mówiąc już o bieganiu. ?
Co ci ludzie piszą ? To jakieś szaleństwo !! - tak wtedy myślałem.
Byłem " świeży " w tym temacie.
Siedziałem na krześle przy biurku, na którym stał monitor od komputera, przyglądałem się swoim piętom i porównywałem je ze zdjęciami z internetu. Ruszałem stopami, które traciły swoją elastyczność, sprawiając ból przy każdym naciągnięciu achillesów i porównywałem kształt swoich już wtedy spuchniętych pięt do zdjęć, na których inne osoby pokazywały swoje opuchnięte pięty i prosiły, nie rzadko pisząc " ludzie ratujcie, co robić ? Nic mi nie pomaga, Please !!!!!! ".
- Co to ma być ? - tak wtedy myślałem. Nic nie rozumiem. Dlaczego mam problemy z tymi piętami ?
Nie wiedziałem wtedy jeszcze co to za choroba i jak się dokładnie nazywa. Nie rozumiałem dlaczego na nią zachorowałem i nie miałem żadnego pojęcia jak się ją leczy i jak długo.
Jedno co wiedziałem to to, że nie mogę dalej czytać o tej chorobie w internecie ani oglądać żadnych zdjęć. Nie mogłem tego robić, ponieważ czułem się coraz bardziej zdołowany gdy czytałem praktycznie same narzekanie ludzi dotkniętych tą chorobą oraz kilka opinii lekarzy specjalistów, którzy pisali, że choroby nie da się w stu procentach wyleczyć. Lekarze również pisali, że choroba najczęściej powraca i tylko można ją podleczyć.
- Łooo co to za strony ? - pytałem sam siebie.
Były to strony coś w stylu - " lekarz radzi " - Ale mi poradził - żartowałem sobie wtedy.
- Co to za rada, że choroby nie da się wyleczyć - mówiłem
- Ola zobacz - mówiłem do żony - na księżyc latają, serca przeszczepiają, a jakiejś spuchniętej pięty nie potrafią wyleczyć, coś mi tu nie gra - mówiłem.
W tym pierwszym dniu, gdy każdy krok łączył się z odczuwaniem dyskomfortu i bólu cały czas zastanawiałem się, co się stało. Nie potrafiłem zrozumieć, co poszło nie tak, że jestem prawdopodobnie chory na jakąś podobno trudno wyleczalną chorobę.
Nawet teraz się zaśmiałem, gdy piszę ten post jak sobie przypomnę jaki byłem zdziwiony.
- Ja, chory, na jakieś pięty, ostrogi, achillesy czy jak to się nazywa - mówiłem sam do siebie.
Przecież, całe dzieciństwo biegałem, skakałem, robiłem cuda i nigdy nie miałem problemów. W szkole podstawowej chodziłem do klasy sportowej, gdzie cztery razy w tygodniu po dwie godziny a w soboty nawet trzy lub cztery godziny trenowałem koszykówkę. Systematycznie jeździliśmy na różne zawody po całym regionie. Byłem w szkolnej drużynie piłki nożnej. Brałem udział w międzyszkolnych turniejach oraz w osiedlowych turniejach " dzikich drużyn ". Grałem w siatkówkę, brałem udział w zawodach lekkoatletycznych, biegi, skoki w dal, nawet biegi przełajowe.
Codziennie biegaliśmy jak szaleni na podwórku z chłopakami. Od rana do wieczora cały czas coś się działo.
Zawsze miałem bardzo dobre zdrowie. Nigdy nie miałem problemów ze ścięgnami achillesa, aż do tego dnia prawie pięć lat temu. W wieku trzydziestu ośmiu lat, bardzo dobrze zacząłem odczuwać to, że w moim ciele jest coś takiego jak " ścięgna achillesa "

pozdrawiam

środa, 13 kwietnia 2016

Pierwsze objawy choroby - cz.1



Rozciaganie łydek ze skupieniem na ściegnach przyczepionych do kości udowych
Tematem dzisiejszego posta jest - " Pierwsze objawy choroby ".  Zanim jednak zacznę sięgać pamięcią ponad siedem a może nawet osiem lat wstecz, chciałbym troszkę opisać zdjęcie na którym rozciągam mięśnie łydek. Jak wspominałem we wcześniejszych postach, jestem po chirurgicznej operacji usunięcia ( wycięcia części kości ) ostrogi Haglunda.
25.03.2016 minął równy rok od operacji. Przez ten okres bardzo dużo się wydarzyło, jeżeli chodzi o przebieg rehabilitacji. Jednak w tym poście nie będę poruszał tego tematu, ponieważ dzisiaj będę pisał o początkach mojej choroby. Na początku posta opiszę krótko w jaki sposób wykonuję to ćwiczenie i przejdę do głównego tematu posta
Rozciąganie łydek - Jest to świetne ćwiczenie dzięki któremu, można osiągnąć " luźniejsze łydki ". Możliwe, że niektóre nazwy mogą dla Was brzmieć nieco dziwnie. Możliwe, że nawet spotkacie się z nimi pierwszy raz, więc będę opisywał co znaczą niektóre wyrażenie. Podczas szukania i testowania różnych ćwiczeń, które pomagały mi zmniejszyć napięcie w mięśniach, a tym samym obniżyć ból i poprawić komfort " używania nóg ", znalazłem kilka dobrych rozwiązań, które w moim przypadku " doskonale się sprawdzają ". W tych kilku zdaniach użyłem trzech zdań w cudzysłowiach, a to oznacza, że jest to " moje nazewnictwo ".

- " Luźniejsze łydki " - Co znaczy rozciągać, aby osiągnąć " luźniejsze łydki ". ?
W chwili, gdy choroba rozwinie się do stanu przewlekłego, oznacza to, że ścięgna achillesa znajdują się w stanie zapalnym - ciągłym. Tzn.ścięgna nie spełniają w 100 % swojej roli. Zdrowe ścięgno jest elastyczne, ma odpowiednią strukturę i rozmiar. Wszystkie procesy naprawcze w ścięgnie, które jest używane zachodzą bez zakłóceń. Zdrowa osoba, używa swoich mięśni do wykonywania różnych czynności i nie zastanawia się nad tym, że jego mięśnie, ścięgna, wiązadła potrzebują się regenerować i robią to bez świadomego udziału człowieka. Zdrowy człowiek może przeżyć całe swoje życie, nie myśląc w ogóle w jaki sposób regeneruje się jego ciało. Najczęściej jednak w starszym wieku, większość ludzi zaczyna odczuwać jakieś bóle w różnych częściach ciała i wtedy zaczyna dostrzegać, że np. łokieć, kolano czy bark nie jest już taki elastyczny czy bezbolesny jak to było wcześniej.
Jednak co się dzieje, gdy już w młodszym wieku zaczynamy łapać jakieś " kontuzje ", tzn. różne rodzaje zapalenia, nadciągnięcia czy naderwania mięśni, ścięgien czy wiązadeł. ?
Wtedy, zaczynamy świadomie patrzeć na swoje ciało. Najczęściej człowiek zaczyna się zastanawiać, choć nie zawsze, dlaczego coś boli, dlaczego coś co wcześniej działo bez zastrzeżeń, teraz już nie działa jak wcześniej? Dlaczego mając grypę, po kilku dniach choroba minęła, a kolano po skręceniu w trakcie gry w piłkę lub inny rodzaj sportu boli kolejne  miesiące i nie ma zamiaru się wyleczyć ?
Wtedy zaczynamy szukać pomocy u lekarza i nagle zaczynamy patrzeć świadomie na swoje ciało, uczyć się jego budowy oraz w jaki sposób działa, męczy się i regeneruje.

W tej chwili zakończę pisanie tego posta. Tak wiem, że miałem pisać w jaki sposób i kiedy zaczęła się u mnie choroba. W poprzednich postach pisałem, że będę pisał posty co tydzień, ale już widzę, że nie mam na tyle wolnego czasu, aby ten plan wykonać.
Chciałbym, aby na tym blogu wpisy pojawiały się systematycznie, jednak nie jestem w stanie w jednym poście napisać wszystko o czym myślę a co dotyczy danego tematu czy zagadnienia z powodu braku odpowiedniej ilości czasu pisząc wszystko w jednym poście. W tej sytuacji, dany temat będę pisał w kilku postach. Będą one się łączyły w całość. Tak, że może się zdarzyć, że dany temat nagle się " urwie " w danym miejscu i kolejne informacje pojawią się np. za kilka dni.
W obecnej chwili, nie znajduję lepszego rozwiązania, aby blog się rozwijał. Myślę, że to też może być dobre rozwiązanie dla czytelników, ponieważ, każdy będzie miał możliwość, co jakiś czas poświęcić tylko kilka minut swoje czasu, aby zajrzeć na bloga i doczytać kolejne krótkie wpisy.

pozdrawiam.